Jedna z bardziej zapracowanych postaci w kobiecej piłce. Swój czas dzieli na wiele projektów, nie zapominając o pracy zawodowej. Poznajcie Darię Polańską i jej wizję kobiecej piłki.
Czy liczyłaś w ilu klubach grałaś dotychczas?
Spróbujmy, nie było ich aż tak dużo. Od 2008 do 2014 grałam w Czarnych Sosnowiec. Później dołączyłam do Polonii Poraj, stamtąd na rok byłam wypożyczona do nieistniejącego już klubu IFTER SMS Niemce, następnie pojawiła się oferta z MKSu Myszków, z której chętnie skorzystałam. Kolejnym przystankiem była Iskra Brzezinka, z którą zrobiłam awans do II ligi i następnie miał miejsce powrót do Myszkowa, gdzie jestem do dziś i w którym czuję się piłkarsko i jako człowiek zdecydowanie najlepiej. Sam widzisz, że ta ilość nie była aż tak zawrotna. Jestem dość stała w uczuciach.
Nie da się ukryć. Nigdy nie kusiło Cię spróbować swoich sił gdzieś dalej? Za granicą?
To dość zaskakujące, bo nigdy nie byłam wielką piłkarką (no chyba, że wzrostowo <śmiech>), ale rzeczywiście były dwie oferty. Byłam na turnieju międzynarodowym w Charkowie i tam kusiły mnie drużyny z Rosji i Niemiec. Niemcy byłyby ciekawym kierunkiem, bo ukończyłam filologię germańską i język niemiecki jest dla mnie jak drugi ojczysty, ale nigdy nie traktowałam piłki aż tak poważnie. Zawsze miałam inne priorytety. Teraz jest trochę inaczej, bo widzę, że z powodzeniem jestem w stanie wszystko pogodzić, ale wtedy aż tak nie wierzyłam w swoje umiejętności i traktowałam te rozmowy z dużym przymrużeniem oka.
Porozmawiajmy o Myszkowie. Wszedł sponsor, przyszedł także awans do drugiej ligi. Jakie są cele w waszym klubie?
W Myszkowie jesteśmy bardzo ostrożni. Na razie wszystko, co sobie zakładamy, staje się faktem. Nie wybiegamy zbyt daleko w przyszłość. W kobiecej piłce (i nie tylko) to jest tak, że dany klub jest w gazie, a za chwile 2-3 kontuzje, zmiana planów danej zawodniczki i wszystko może się sypnąć. Na ten moment mamy świetną drużynę, rewelacyjny sztab szkoleniowy i bardzo dobre warunki do rozwoju. Nie mamy na co narzekać. Jeszcze dwa lata temu byliśmy w IV lidze i chyba w najśmielszych snach nie spodziewaliśmy się, że tak to się potoczy. Kiedy po powrocie do zespołu dowiedziałam się, że przez reorganizację rozgrywek lądujemy w IV lidze, byłam załamana. Pomyślałam sobie „Nieźle się załatwiłaś, teraz chwilę pograć na niższym poziomie i czas kończyć tę przygodę”. A tymczasem ta przygoda trwa, a ja strzelam ważną bramkę, która przyczynia się do wyeliminowania I-ligowca w ORLEN Pucharze Polski. Życie pisze najlepsze scenariusze. A my chcemy po prostu, żeby nasz sen trwał nadal, a co przyniesie przyszłość, to czas pokaże.
A propos Pucharu Polski. Nie dałyście szans jak by nie patrzeć solidnemu pierwszoligowcowi. Do tego ty otworzyłaś wynik przepiękną bramką. Jakie masz wrażenia po tym meczu?
Osobiście długo czekałam na taki mecz. Nasz początek w II lidze był dość słaby, głównie remisy i trzy porażki, z czego tylko jedna tak naprawdę „zasłużona” to nie jest wynik, który nas satysfakcjonuje, ale ciągle zbieramy szlify. Sama rozgrywałam głównie przeciętne lub słabe mecze w tym sezonie i byłam pogodzona z tym, że drugie półrocze w moim wykonaniu nie będzie szalenie dobre, ale jednocześnie ciężko pracowałam nad tym, żeby to zmienić i w końcu przyszedł ten pucharowy pojedynek. Byłyśmy drużyną, harowałyśmy jedna za drugą, grałyśmy ambitnie i „z zębem”, ten mecz mógł się podobać kibicom, którzy coraz chętniej przychodzą na nasze mecze i nie przeszkadza im nawet to, że jest coraz zimniej. Do tego trzeba wspomnieć, że sztab szkoleniowy wykonał ciężką pracę w postaci szczegółowej analizy gry przeciwnika, co bardzo nam pomogło i przygotowało nas do tego spotkania. Wiele osób mówi mi, że zagrałam „mecz życia” i faktycznie czuję, że było nieźle, ale nie wystrzegłam się kilku błędów w defensywie i na tym zdecydowanie muszę jeszcze bardziej się skupić.
Gdzie najlepiej czujesz się na boisku? Ja pamietam ksywę „Gliku” i twoje dobre mecze na obronie.
W moim przypadku to bardzo trafne pytanie. Zmiana pozycji to był u mnie duży „game changer”. Kto wie, co by było, gdyby nastąpiło to wcześniej? <śmiech> Trener Dusza znalazł dla mnie w końcu idealne miejsce na boisku, które w pełni wykorzystuje moje mocne strony i w jakimś stopniu maskuje te słabsze. Na innych pozycjach wcześniej po prostu się męczyłam. Faktycznie pierwszy raz (na dłużej niż kilkanaście minut) w formacji defensywnej zagrałam (z konieczności) w tym meczu, który wspominasz i po którym zyskałam ksywę „Gliku”, potem w Brzezince trener Mioduszewski też próbował ze mnie zrobić obrończynię, ale to była krótka współpraca. Tak naprawdę pełnoprawną defensorką stałam się 2 lata temu i od tej pory już nie zagrałam na żadnej innej. Jeśli chodzi o dokładnie tę pozycję w naszym systemie taktycznym, to była miłość od pierwszego wejrzenia!
Co nie przeszkadza ci zdobywać bramki. Jak sięgam pamięcią kiedy Polańska strzela to przeważnie takie gole że ręce same składają się do oklasków. Pracujesz nad tym elementem w jakiś szczególny sposób?
Zdecydowanie przesadzasz! Ale to oczywiście miłe. Odkąd gram na tej pozycji strzelałam tylko z rzutów karnych, rożnych (trzy razy udała mi się ta sztuka bezpośrednio z „rogu”) i rzutów wolnych. Bramka z Ząbkovią była pierwszą zdobytą z akcji, ale żeby było śmieszniej znajdowałam się w tej strefie boiska tylko dlatego, że kilka sekund wcześniej dorzucałam z rożnego. To też jest bardzo ciekawe, bo odkąd gram w obronie, oddaję w niektórych meczach więcej strzałów niż wcześniej, gdy grałam wyżej. Bierze się to z tego, że zawodniczki ofensywne absorbują uwagę pod bramką przeciwniczek i wycofują piłkę właśnie do mnie lub do koleżanki, która gra na mojej pozycji po drugiej stronie boiska. Dużo czasu na treningach poświęcamy na finalizację czy stałe fragmenty i to na pewno pomaga nam pod bramką przeciwniczek. Taki jest nasz styl gry, stwarzamy sobie dużo sytuacji i ciężar zdobywania goli spoczywa nie tylko na napastniczkach, ale można powiedzieć, że jest bardziej „rozłożony”. Np. w ostatnim meczu każdą z czterech bramek zdobyła inna zawodniczka, a to tylko potwierdza to, że każda z nas posiada umiejętności, żeby trafić do siatki i przesądzić o losach spotkania.
Jesteś w śląskiej i małopolskiej piłce trochę czasu. Czy możemy mówić już o progresie kobiecej piłki? ze te ligi stają się lepsze, lepiej zorganizowane?
Zdecydowanie, jest naprawdę coraz lepiej. To widać też w klubach. Z lekkim ukłuciem zazdrości obserwuję chociażby Czarnych, z którymi ciągle jestem związana. To, jak jest teraz a to, jak było, kiedy zaczynałam swoją przygodę, to organizacyjna i sportowa przepaść. Ale bardzo się cieszę, że to wszystko idzie w takim kierunku.
A świadomość samych zawodniczek? Czy to w kwestii treningu, czy żywienia?
Na pewno jest już większa niż kiedyś, ale na niższych poziomach niestety nadal kuleje. Ale to kwestia mocno indywidualna. Natomiast jest taka tendecja, że kluby starają się tę świadomość podnosić i to jest bardzo ważne. Ja zawsze powtarzałam, że jeśli chcesz być profesjonalistką, to nią będziesz w V lidze, a jeśli nie chcesz, to nie będziesz nawet w Ekstralidze. Jak ja, grając w IV lidze, zaczęłam współpracę z trenerką motoryczną, to wiele osób pukało się w czoło, teraz już pewne rzeczy się zmieniły.
Jesteś zwolenniczką wpuszczania kobiecych drużyn na duże obiekty?
To złożony temat. Wiem, że koszty rozegrania jednego meczu na niektórych obiektach to kosmiczne pieniądze. Piłka kobieca takich nie generuje, nie jest w stanie też wypełnić trybun. Dlatego nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Smutno się patrzyło, kiedy kobiecy Górnik Zabrze grał na pięknym, wielkim stadionie, a kibiców było tyle, co kot napłakał. Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni, ale to trzeba robić z głową.
Myślisz, że jest szansa by w Polsce kobieca piłka była takim biznesem jak na zachodzie? Czy nasza mentalność jest na to gotowa?
Jeszcze trochę wody musi upłynąć, ale wierzę, że z każdym miesiącem będzie lepiej. My piłkarki też mamy na to wpływ. Ja w swoim środowisku na szczęście odczuwam 100% wsparcia i wszyscy do tego bardzo pozytywnie podchodzą, ale rzeczywiście ta mentalność w naszym kraju jest dla mnie niezrozumiała. Wystarczy wejść w pierwszy lepszy artykuł typu „najpiękniejsza piłkarka świata” albo w ogóle jakikolwiek inny o kobiecej piłce na typowo „męskim” portalu i można sobie nieźle podnieść ciśnienie. Czasem nie trzeba kawy, to wystarczy.
A jaka jest rola kibiców w tym wszystkim?
W kobiecej piłce to trudny temat. Tak jak powiedziałam wcześniej, większość mojej przygody przypadła na czas, kiedy piłka kobieca nie była szałem, kibiców wobec tego przyciągała niewielu. To też kolejna rzecz, która się zmienia, ale wciąż powoli. Po ostatnim meczu pucharowym, kiedy nasz zespół od social mediów wziął mnie do wywiadu, usłyszałam, że „na Wasze mecze przychodzi już tyle osób co na seniorów”. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że coś w Myszkowie się zmieniło, odkąd jesteśmy w II lidze i stwierdzam, że to jest cudowne. Ci ludzie nas wspierają, a co najlepsze znają nas z imienia, nazwiska, wiedzą, z jakiego klubu kto przyszedł itp. Ostatnio usłyszałam z trybun „Ta z piątką to u nas jest chyba od początku. A ciągle tak młodo wygląda!”. Noo… Nie do końca jest to prawdą, ale to jest tak miłe, że niech tak myślą nadal! <śmiech>.
Kiedy ponownie Zobaczymy cię na ławce trenerskiej?
Wydaje mi się, że ten etap mam już za sobą, ale staram się już nie mówić „nigdy”, bo nie wiem, co życie przyniesie. Natomiast nie jest to coś, co lubię robić i czym płonę, więc nie chciałabym się do niczego zmuszać. Potrzeba bycia trenerką jest przeze mnie realizowana w projekcie „Catch the Dream”, gdzie podczas obozów czy warsztatów mam przyjemność pracować z utalentowanymi piłkarkami z całej Polski i to w zupełności mi wystarcza, a nie zobowiązuje mnie na tyle, żebym musiała godzić to z codziennymi obowiązkami.
Czym żyjesz poza piłką? Masz jakieś hobby które Cię pochłania?
W zasadzie to nie żyję piłką, moim głównym zajęciem jest praca zawodowa, która pochłania mnie codziennie od 8 do 16. Więc można powiedzieć, że moją pasją jest zarządzanie zasobami ludzkimi, pełnię rolę HR Biznes Partnerki w firmie z branży motoryzacyjnej. Po pracy w poniedziałki mam treningi motoryczne, we wtorki, czwartki i piątki treningi z zespołem, więc wracam późno i padam w drzwiach. W weekendy są mecze. Do tego piastuję stanowisko Koordynatorki ds. social mediów w jednym z ekstraligowych klubów, więc naprawdę się nie nudzę. Ale jak już zdarza się wolna chwila, to spędzam czas z drugą połówką, czytam książki, gram w squasha, chodzę do teatru czy escape roomu lub gram w planszówki.
Czy doświadczenie z pracy przydaje się na boisku? Ale i na odwrót. Treningi i mecze nauczyły cię czegoś co wykorzystujesz w pracy?
Zdecydowanie. Piłka nauczyła mnie dyscypliny, odpowiedzialności, konsekwencji, co bardzo przydaje się w pracy. A życie w szatni piłkarskiej to jedno wielkie zarządzanie zasobami ludzkimi. Ważna jest komunikacja, zarządzanie różnorodnością, współpraca. Na co dzień prowadzę szkolenia czy warsztaty i czasem robię dziewczynom mini warsztaty z budowania zespołu, które bardzo doceniają. Nawet śmiały się, że w Lublinie dzięki jednemu z takich ćwiczeń zagrałyśmy kapitalny mecz i byłyśmy prawdziwym zespołem, w dziesiątkę zremisowałyśmy z ówczesnym liderem i była to niemała niespodzianka. A ja wieczorem w hotelu zebrałam cały zespół i przeprowadziłam ćwiczenie, w którym każda miała szansę zobaczyć, jak ją widzą koleżanki i jakie są jej mocne strony. Nie dowiemy się, czy to rzeczywiście przyczyniło się wtedy do tego, że zagrałyśmy tak dobrze, ale ja to lubię i mnie bardzo cieszy otwartość dziewczyn na moje (czasem dziwne) pomysły.
Masz swój klub „marzenie”, że gdyby zadzwonili to rzucasz wszystko i jedziesz?
Raczej nie. Ale gdybym była na innym poziomie, to odpowiedziałabym, że Chelsea. Miłość od dziecka. Ale nie orientuję się dokładnie, jak funkcjonuje kobieca drużyna, wiem tylko to, co gdzieś tam uda się czasem przeczytać w Internecie. Ale na pewno sama nazwa i obiekty już zrobiłyby na mnie ogromne wrażenie. Natomiast kto mnie zna, wie, że uciekłabym stamtąd po dwóch dniach. Angielska pogoda szybko by mnie zniechęciła;-).
Oglądasz regularnie polską ligę. Idzie ku lepszemu czy dalej prowizorka i półamatorka?
Coraz bardziej się wyrównuje, a to dobra informacja. Wiele osób narzeka, że coraz więcej piłkarek wyjeżdża zagranicę i „nie ma komu grać”. Nie przesadzałabym, to naturalna kolej rzeczy. W tym roku do polskiej ligi wróciły np. Patrycja Balcerzak czy Natalia Chudzik, a to znaczy, że mamy czym kusić nawet te topowe polskie zawodniczki.
Jesteś mocno związana z Zagłębiem Dąbrowskim. Myślisz że Czarne zdobędą mistrza na stulecie klubu?
Nie mam pojęcia, zdaje się, że kilka drużyn jest nadal w grze. Na papierze Czarni mają najmocniejszy skład, ale po rewolucji, jaka miała miejsce w zespole, uważam, że potrzebują czasu. Jeśli komuś się wydaje, że po wymianie prawie połowy zespołu, ten zacznie od razu grać jak z nut, to jest w dużym błędzie.
Śledzisz wyniki kadry narodowej?
Kiedy mogę, to oglądam mecze, ale zazwyczaj odbywają się one wtedy, kiedy mam treningi, więc ekspertką od gry naszej kadry nie jestem.
Pytam bo chciałem Cię zapytać kiedy możemy spodziewać się sukcesu międzynarodowego. Nie mamy złych indywidualnie piłkarek, ale drużynowo do Europy piłkarskiej nam brakuje. Jakie jest Twoje zdanie?
Jako, że zasada „Nie znam się, ale się wypowiem” jest bardzo daleka memu sercu, to pozostawię to osobom, które mają o tym większe pojęcie. Natomiast faktycznie zgodzę się z tym, że mamy wiele utalentowanych piłkarek, na których grę miło się patrzy.
Na zakończenie chcę Cię zapytać czy jest jakieś marzenie, cel który w tym życiu chcesz zrealizować?
Z piłkarskich to na pewno chciałabym przejść do kolejnej rundy ORLEN Pucharu Polski, bo to teraz świeżo mamy na tapecie i chcemy, żeby nasza piękna przygoda trwała dalej. Ponadto mam na swoim koncie awanse z IV do III ligi, z III do II i z I do Ekstraligi. No i ewidentnie jednego w mojej przygodzie brakuje, gdyby się udało z Myszkowem awansować z II do I ligi, to już byłby fajny wyczyn, ale to bardzo śmiałe marzenie i nie wiem czy zdążę to osiągnąć, bo mam już swoje lata. Ale zobaczymy!
Foto: Daria Polańska – archiwum prywatne
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz wywiad do końca.
Podobają Ci się nasze wywiady ?
Będziemy wdzięczni i jeszcze bardziej zmotywowani do dalszej ciężkiej pracy.
© Materiał chroniony prawem autorskim. Kopiowanie, rozpowszechnianie lub inne wykorzystanie bez zgody autora jest zabronione. Zasady przedruków określa
regulamin.